Urolodzy i ginekolodzy zgodnie: potrzebna jest specjalizacja z uroginekologii. Wiceminister: usunęłam taką umiejętność

- Potrzebujemy zmian w opiece nad pacjentkami z problemami uroginekologicznymi - uważa prof. Ewa Barcz, kierowniczka Katedry Ginekologii i Położnictwa Collegium Medicum UKSW
- Nadszedł czas, by utworzona została nowa podspecjalizacja: uroginekologia - mówi prof. Ewa Wender-Ożegowska, konsultantka krajowa w dziedzinie położnictwa i ginekologii
- Zdaniem konsultantki krajowej umożliwienie części lekarzy kształcenia się w ramach uroginekologii przyniosłoby korzyści pacjentkom, m.in. poprzez zmniejszenie liczby zakończonych niepowodzeniem zabiegów operacyjnych
- Jak przypomina prof. Tomasz Drewa, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego, powstało rozporządzenie, które wymienia uroginekologię jako nową umiejętność
- PTU nie ma jednak wpływu merytorycznego na wskazanie kontentu programu specjalizacji dla takiej umiejętności - zaznacza prezes PTU
- Umiejętność została wycofana z rozporządzenia. - Potrzebujemy raczej utworzenia specjalizacji łączącej w pewnym zakresie umiejętności urologów i ginekologów - uzasadniła to posunięcie wiceministra zdrowia Urszula Demkow
- O możliwym wprowadzeniu nowej podspecjalizacji eksperci dyskutowali podczas posiedzenia senackiej Komisji Zdrowia
Uroginekologia jest nową dyscypliną medyczną, która obejmuje wiedzę z pogranicza trzech dziedzin:
- urologii - w odniesieniu do dolnego odcinka układu moczowego,
- ginekologii - w odniesieniu do zaburzeń związanych z patologiami i uszkodzeniami narządów rodnych dna miednicy,
- proktologii - w zakresie dotyczącym uszkodzeń końcowego odcinka przewodu pokarmowego.
Prof. Ewa Wender-Ożegowska, konsultantka krajowa w dziedzinie położnictwa i ginekologii, podkreśla, że problemy uroginekologiczne dotykają kobiet coraz częściej - ze względu na starzenie się społeczeństwa.
GUS szacuje, że w 2030 r. ok. 45 proc. kobiet będzie w wieku powyżej 50 lat, a dane medyczne dowodzą, że w tej populacji co najmniej 40 proc. pań boryka się z problemem uroginekologicznym. - To głównie nietrzymanie moczu (NTM, inkontynencja), ale i wiele problemów związanych z obniżeniem i wypadaniem (przepukliną - red.) narządów dna miednicy, np. macicy oraz dysfunkcjami seksualnymi - wyjaśnia konsultantka.
Jak mówi prof. Ewa Barcz, kierowniczka Katedry Ginekologii i Położnictwa Collegium Medicum UKSW, z Międzyleskiego Szpitala Specjalistycznego w Warszawie, potrzebujemy zmiany systemowej w zakresie opieki nad pacjentkami z problemami uroginekologicznymi. Dzisiaj takie pacjentki błądzą w systemie, poszukując lekarza, który zajmie się ich leczeniem zabiegowym.
Dzieje się tak między innymi dlatego, że istnieje problem systemowy w edukacji podyplomowej lekarzy w zakresie wiedzy łączącej ginekologię, urologię i proktologię. - Nie mamy tylu możliwości i czasu, żeby wykształcić ginekologa czy urologa w pełni kompetentnego do kompleksowego zajmowania się chorobami dna miednicy - uważa prof. Ewa Barcz.
Zaznacza: - Dlatego leczymy mało efektywnie. Generujemy też dużo powikłań, co wynika z przeprowadzania poważnych zabiegów w zakresie uroginekologii w ośrodkach, które wykonują ich zaledwie kilka, np. 2-3 takie procedury rocznie.
Specjalista nie jest omnibusemW Czechach od ponad 20 lat istnieje samodzielna specjalizacja z uroginekologii. W Wielkiej Brytanii i we Włoszech uroginekologia jest subspecjalizacją, w Niemczech formalną częścią szerokiej specjalizacji ginekologiczno-położniczej, certyfikowaną przez towarzystwo naukowe. W USA istnieje podspecjalizacja z zakresu chirurgii dna miednicy dla lekarzy ginekologów-położników.
W kraju pacjentkom trudno odszukać właściwego lekarza, który może im pomóc w ich konkretnym, zaawansowanym problemie uroginekologicznym.
W opinii prof. Ewy Wender-Ożegowskiej zbyt wąska jest liczba zagadnień z zakresu uroginekologii poruszanych podczas szkolenia specjalizacyjnego z ginekologii i położnictwa. - Możliwe, że pewne zmiany w tym zakresie zostaną uwzględnione w nowym programie specjalizacyjnym, nad którym będzie pracował powołany niedawno przez dyrektora CMKP zespół. Wydaje się jednak, że nadszedł czas, by utworzona została nowa podspecjalizacja: uroginekologia - uważa konsultantka krajowa.
- Co do tego, czy będzie to podspecjalizacja, zarówno dla ginekologów, jak i urologów, to kwestia jest otwarta i wymaga ustaleń między tymi środowiskami - mówiła.
Jak zaznacza, pewna część operacji naprawczych, które są w programie szkolenia z ginekologii i położnictwa, jak np. operacje tylnego sklepienia pochwy, jak również operacje z użyciem siatek, to zabiegi wymagające szczególnych umiejętności. - Do pewnego etapu lekarz specjalista ginekolog wie, co ma robić, w ramach kompetencji. Są jednak takie problemy terapeutyczne, które wymagają wysublimowanej wiedzy i współpracy z urologiem - tłumaczy prof. Ewa Wender-Ożegowska.
Zdaniem konsultantki krajowej wprowadzenie zmian w programie specjalizacji z zakresu ginekologii i położnictwa, ale również umożliwienie części lekarzy dalszego kształcenia się w ramach uroginekologii przyniosłoby korzyści pacjentkom poprzez ograniczenie liczby i zaawansowania przewlekłych patologii i zmniejszenie liczby zakończonych niepowodzeniem zabiegów operacyjnych.
"Od lat rozmawiamy o utworzeniu umiejętności lub podspecjalizacji"O wspólnym utworzeniu z ginekologami nowej specjalizacji mówi też prof. Tomasz Drewa, prezes Polskiego Towarzystwa Urologicznego.
W jego ocenie program specjalizacji w zakresie urologii nie wymaga wielu zmian. Ale to też nie znaczy, że urolog może wyleczyć każdą patologię związaną z zaburzeniami narządów dna miednicy.
- Są rzeczywiście specyficzne przypadki medyczne, którymi muszą zajmować się lekarze wykształceni zarówno w urologii, ale również w zakresie ginekologii i chirurgii dolnego odcinka przewodu pokarmowego ze względu na szeroki zakres problemu medycznego - przyznaje.
W zakres kształcenia specjalizacyjnego urologa wchodzą np. operacje pęcherza, uchyłków, cewki moczowej, leczenie operacyjne nietrzymania moczu. Program specjalizacji dotyczy również m.in. zagadnień urologii ginekologicznej narządów miednicy mniejszej, powikłań pociążowych i poporodowych, endometriozy.
Jak mówi prezes PTU, urolodzy od lat rozmawiają z ginekologami-położnikami o konieczności utworzenia umiejętności, albo podspecjalizacji w dziedzinie uroginekologii. Spotykaliśmy się nieraz także z proktologami i z uroginekologami, którzy pracują w Polsce i mają tytuły europejskie - opowiada prof. Tomasz Drewa.
Jak przypomniał, powstało rozporządzenie, które wymienia uroginekologię jako nową umiejętność, jaką mogą posiąść lekarze. - Problem w tym, że certyfikacja tej umiejętności ma być przeprowadzona przez towarzystwo naukowe. To nie ma sensu, bo w tej sprawie powinny wypowiadać się co najmniej dwa towarzystwa, czyli ginekologiczne i urologiczne - podkreśla prezes PTU.
PTU nie miało wpływu merytorycznego na wskazanie kontentu dla takiej umiejętności, bo rozporządzenie nie dawało takiej możliwości. - Nie mogliśmy stworzyć nawet podstaw dla przygotowania curiculum dla kształcenia i certyfikowania lekarzy, którzy mieliby zdobywać taką umiejętność - mówi prof. Tomasz Drewa.
Wynika to stąd, że uprawnienia do certyfikacji i wprowadzania umiejętności zostały nadane medycznym instytutom państwowym. - Wielokrotnie rozmawialiśmy na ten temat, patrząc na problem z pozycji zarządu głównego PTU oraz konsultanta krajowego w dziedzinie urologii. Jako urolodzy nie widzimy takiej możliwości, żeby instytut MSWiA albo instytut onkologiczny mógł określić podstawy merytoryczne dla zagadnień związanych z uroginekologią, bo tam nie ma specjalistów kompetentnych akurat w tym zakresie - ocenił prezes PTU.
Umiejętność usunięta z rozporządzenia. Wiceministra tłumaczy, dlaczegoObecna na spotkaniu zespołu wiceministra zdrowia prof. Urszula Demkow wyjaśniła, że ministerialne rozporządzenie dotyczące umiejętności obowiązuje, ale nie ma w nim już wymienionej umiejętności z zakresu uroginekologii.
- Umiejętność uroginekologia została usunięta, ja osobiście usunęłam ją z rozporządzenia - przyznała, zaskakując nieco urologów.
Jak uzasadniała, rzeczywiście trudno znaleźć obecnie bezpośrednio w instytutach specjalistów, którzy napisaliby program umiejętności z zakresu uroginekologii, łączący zagadnienia z trzech specjalizacji.
Jak wynika z wypowiedzi Urszuli Demkow, na tym etapie dyskusji Ministerstwo Zdrowia rozważa, czy uroginekologia powinna stać się specjalizacją (podspecjalizacją) czy certyfikowaną umiejętnością.
- Sama umiejętność zawężałaby możliwość pomocy pacjentom, gdyż zakres zabiegów operacyjnych w uroginekologii jest dość szeroki. Potrzebujemy utworzenia specjalizacji łączącej w pewnym zakresie umiejętności urologów i ginekologów - powiedziała.
- Jesteśmy na dobrej drodze ku takiej specjalizacji, którą mogliby robić zarówno urolodzy, jak i ginekolodzy - dodała.
Jak podkreślała, są w kraju ośrodki, na których doświadczeniu można się oprzeć, tworząc specjalizację z uroginekologii. - To może być dobry początek do stworzenia programu specjalizacji i powstania ośrodków szkolących - mówiła.
Według wiceministry zainteresowane środowiska specjalistów powinny wspólnie wypracować szczegóły programu specjalizacji z uroginekologii.
Urszula Demkow poparła też pomysł środowisk pacjenckich, by w opiekę nad kobietą z problemami uroginekologicznymi zdecydowanie szerzej niż dotąd zaangażować położne.
Przyznała, że z uwagi na malejącą liczbę porodów położne zaczynają tracić pracę. - Doświadczenie i wiedzę położnych, po pewnym przeszkoleniu i przygotowaniu, można dobrze wykorzystać, zapraszając je do interdyscyplinarnych zespołów opiekujących się kobietami, które już nie rodzą, ale których dotyczą problemy uroginekologiczne - powiedziała wiceminister.
Wnioski z dyskusji skierowano do Ministerstwa Zdrowia. Przewodnicząca komisji Beata Małecka-Libera zapowiedziała, że planując prace komisja powróci do tematu.
Materiał chroniony prawem autorskim - zasady przedruków określa regulamin.
rynekzdrowia