Kiedy zmarła jego wnuczka, postanowił uratować inne dzieci

Tuż po 6 rano w senny sobotni poranek w Worthing, West Sussex, jedynym dźwiękiem, jaki można usłyszeć, jest stały szum motocykla Roya Stagga. Trzydzieści pięć mil dalej, w Eastbourne, wcześniaki urodzone w nocy trzymają się życia. A w bezpiecznym, kontrolowanym temperaturowo pudełku z tyłu motocykla Roy przewozi coś więcej niż tylko przesyłkę – jest kurierem drogocennego daru mleka matki, koła ratunkowego dla kruchych noworodków walczących o przetrwanie.
Każda podróż ma znaczenie, gdy jedziesz dla sprawy. Ale dla tego łagodnie mówiącego wolontariusza, który prowadzi program dawców mleka w Sussex, każda przebyta mila niesie ze sobą wspomnienie małej dziewczynki, której nigdy nie zobaczył dorastającej – jego wnuczki, Maggie Mae, która zmarła w wieku zaledwie 19 dni w 2011 roku. „Jadę w jej imieniu” – mówi łagodnie 71-letni Roy, jego głos jest pewny, ale ciężki od uczuć. „Jest ze mną w każdej podróży”.
Były policjant z Sussex, który całe życie spędził na rowerze, w tym w patrolu drogowym, Roy nigdy nie wyobrażał sobie, że jego emerytura będzie miała taki kształt. Ale przecież żaden dziadek nie spodziewa się utraty wnuka.
Maggie Mae urodziła się przedwcześnie w 24. tygodniu ciąży. Spędziła swoje krótkie życie na oddziale intensywnej terapii noworodków w szpitalu St Peter's w Chertsey w hrabstwie Surrey. „Była w bardzo złym stanie i wymagała wielu transfuzji. Walczyła przez 19 dni, ale ostatecznie jej niedorozwinięte płuca i infekcja zabrały ją od mamy i taty, a także od nas wszystkich” – wyjaśnia.
W tych rozdzierających serce tygodniach Roy zauważył, że „dzielni rycerze” stale przybywają do St Peters – mężczyźni na motocyklach, przybywający o każdej porze. „Byłem wtedy zbyt zajęty, aby docenić pracę, którą wykonywali, i wkład, jaki wnieśli w opiekę nad Maggie”.
Kilka miesięcy później, wciąż przeżywając rozdzierającą serce stratę swojej rodziny, ze zdumieniem odkrył, że wszyscy przewoźnicy, którzy dostarczali ratujące życie przesyłki, byli wolontariuszami. „To jeszcze bardziej mnie zdeterminowało, by dołączyć i odwdzięczyć się za ciężką pracę nie tylko Maggie, ale wszystkim w całym kraju”.
Zapisał się do SERV Sussex (Service by Emergency Rider Volunteers, Sussex), jednej z kilku grup w Wielkiej Brytanii, które transportują pilnie potrzebne produkty krwiopochodne i mleko kobiece od dawczyń, aby wesprzeć Hearts Milk Bank, będący częścią Human Milk Foundation (HMF), organizacji charytatywnej zapewniającej ogólnokrajowy dostęp do mleka kobiecego od dawczyń.
HMF zostało założone przez Gillian Weaver i Natalie Shenker w 2018 roku. Gillian jest globalną specjalistką w zakresie bankowości mleka kobiecego. Natalie jest lekarzem. Motywowała je frustracja spowodowana brakiem zapewnionych dostaw mleka od dawczyń do szpitali w celu wsparcia najbardziej bezbronnych dzieci, a także trudności, z jakimi borykały się rodziny, gdy karmienie piersią było niemożliwe – i które nie mogły marzyć o dostępie do mleka od dawczyń, z wyjątkiem bardzo rzadkich okoliczności.
„Podobnie jak w przypadku UK Blood Bank Service, tworzymy centra mleka dawców, aby zapewnić wszystkim częściom kraju równy dostęp do mleka ludzkiego od dawczyń” – mówi rzecznik organizacji charytatywnej.
Mleko matki zapewnia szereg korzyści nawet najsłabszym dzieciom, m.in. zmniejsza ryzyko wystąpienia martwiczego zapalenia jelit (NEC) w przebiegu chorób przewodu pokarmowego, dostarcza niezbędnych składników odżywczych, czynników wzrostu i hormonów, poprawia rozwój mózgu oraz jest łatwiej strawne i lepiej wchłaniane niż mleko modyfikowane.
W 2015 r. Roy codziennie dostarczał mleko matki ojcu noworodka w East Sussex, którego żona zmarła podczas porodu. „Widząc to – to wiele znaczy, że mogę pomóc. Jestem bardzo dumny, że mogę uczestniczyć w tym, co robimy”.
Usługa ta wspiera również matki, które mają trudności lub nie mogą karmić piersią z jakiegokolwiek powodu, czy to z powodu mastektomii po diagnozie raka, czy wcześniactwa. Zespół dostarcza również przekazane mleko do specjalistycznych oddziałów opieki nad dziećmi w wielu szpitalach.
„Program mleczny daje pewną radość – spotykamy się z darczyńcami i dostarczamy mleko bezpośrednio tym, którzy go potrzebują, a oni również chętnie je otrzymują” – mówi.
Sztafetę rowerową można zorganizować natychmiast w całym kraju, jeśli nagle pojawi się zapotrzebowanie, korzystając z kolejnych centrów Milk Bank, w których czekają rowerzyści, aby przekazać cenny zasób. Stanowisko jest niepłatne, 12-godzinne zmiany są nietowarzyskie, a stawka niemożliwie wysoka. Jednak wśród rowerzystów panuje wyczuwalne poczucie koleżeństwa – zdolni kurierzy pomagają małym dzieciom; to głęboko poruszająca misja i jasne, że postrzegają to przedsięwzięcie jako przywilej.
„Chodzi o to, co możemy zrobić dla ludzi” – wyjaśnia Roy.
W zeszłym roku zespół przetransportował 590 litrów mleka pochodzącego od darczyńców do domów, szpitali lub banku mleka, pokonując dystans 4000 mil, aby „pomóc małym dzieciom, które mają trudności”.
W 2016 r. organizacja charytatywna kupiła nową flotę motocykli. „Przewodniczący zapytał mnie, czy chciałbym, aby motocykl nazwano imieniem Maggie” – opowiada mi.
Nadanie imienia rowerowi było wzruszającym momentem. „Moja córka Lauren i jej mąż, który stracił kolejne dziecko, przyszli na prezentację. To dla nich wiele znaczyło. Mieliśmy pogrzeby dwójki dzieci, więc zdecydowali, że nie mogą tego przechodzić ponownie. I poczułem, że imię Maggie będzie żyło dalej, pomagając innym. Kiedy ludzie widzą imię na rowerze, z radością i dumą opowiadam im tę historię”.
To poświęcenie miało swoją cenę. Jechał nocą do Worthing z zamrożonymi produktami krwi, gdy samochód niespodziewanie wyjechał. Nie miał czasu zareagować.
„Spadłem z roweru. Złamałem kilka żeber. Zadzwoniłem do kontrolera i dowiedziałem się, że produkty nadal zostały dostarczone”.
To właśnie ta cicha pokora i siła definiują jego poświęcenie. Mówi, że jest wystarczająco stary, aby pamiętać, jak kiedyś w tym kraju mleko było nieformalnie dzielone między matkami, zanim istniały oficjalne usługi.
„Moja mama prawdopodobnie zrobiła to lub dostała trochę od sąsiadów bez żadnych kontroli, lub coś w tym stylu; transfer mleka z piersi trwa od lat. To było po prostu to, co robili ludzie.
„Teraz jest bezpieczniej i właściwie zarządzany. Ale nadal chodzi o to, że jedna matka pomaga drugiej”.
Teraz pomaga szkolić nowych jeźdźców, przypominając im, że nie są służbami ratunkowymi – nie ma niebieskich świateł, syren. „Jeździmy bezpiecznie i przewidywalnie”. I zawsze, dla niego, mając na myśli Maggie.
Nie wie, ile istnień uratował zespół. Ale za każdym razem, gdy ładują rower i zamykają pokrywę chłodziarki, myślą o rodzinach po drugiej stronie.
„Wiem, jak to jest być na ich miejscu” – podkreśla.
O świcie kolejne dziecko rozpoczyna nową walkę o życie.
Gdzieś mama czeka na mleko, które jeszcze nie nadeszło. Ale nadchodzi. Ponieważ imię Maggie Mae widnieje na zbiorniku, a jej dziadek już jest w drodze.
Daily Express